Kocur uciekł, ale wyczułem innego kota w krzakach. Już miałem skakać, kiedy wyczułem, że nie ma on tego charakterystycznego zapachu klanu. Stanąłem przed nim i okazało się, że... To kotka. Nawet ładna, ale ślepa. W sumie... Co za różnica, czy ślepa, czy nie? Śliczna jest.
- Jestem Ivy, a ty? - spytała z ciekawością.
- Ja? Po co chcesz znać moje imię? - zaśmiałem się.
- Nie mogę? Jestem samotnikiem, jak ty. - powiedziała ciszej. Zaśmiałem się pod nosem.
- Dziwi mnie to, że mnie nie kojarzysz. Dużo kotów mnie zna. - uśmiechnąłem się na wspomnienia bitew z "wielkimi wojownikami". Heh.
- Ale cię nie lubią, ani ty ich, prawda? - spytała. Za dużo pytań zadaje... Ale ładna jest... Ech... Życie jest ciężkie... Ale... Jakby się zgodziła być moją partnerką, to... Moglibyśmy założyć własny klan! Zdobylibyśmy siłę i władzę, jakiej żaden klan nie ma!
- Z kim walczyłeś? - spytała zaciekawiona.
- Z takim jednym kotem. - mruknąłem. Nagle ona polizała mnie po policzku. Odsunąłem się zdziwiony.
- C... Czemu to... Czemu to zrobiłaś? - spytałem zszokowany. Kotka zarumieniła się i widać było, że trochę jej głupio. Opuściła głowę i już miała odchodzić, kiedy zagrodziłem jej drogę i ostrożnie dotknąłem nosem jej policzka, gotowy na wszystko, co może się stać - włącznie z jej ucieczką.
<Ivy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz